niedziela, 7 października 2012

... myśli nocną porą...

   Mąż śpi.... Kuba śpi.... Dziś wreszcie spokojna noc. - Ostatnie kilka było burzowych, deszczowych, z wściekle wiejącym wiatrem (którego się boję). W biegu zasłaniałam okna roletami... trochę to wyciszało jęki i zawodzenia wichury.

   Właśnie spoglądam na matę edukacyjną Kuby. Jest rozłożona między kuchnią a gościnnym, gdzie jeszcze w zeszłym tygodniu zasnęłam z nim na kocach. Mata podoba się dzieciu. Widzę, że interesują go wiszące zabawki - grzechotki; że jest to dla niego urozmaicenie dnia.
Kupiona karuzelka z misiami jednak póki co nie spełnia moich oczekiwań. Chodzi troszkę za głośno - sądzę, że w nocy zamiast Kubę uśpić - rozbudziła by go. Więc po wstępnym montażu wróciła do kartonu - muszę nad nią pomyśleć :)
Zakupione książeczki "Obrazki dla malucha" okazały się udanym zakupem. Oglądaliśmy sobie leżąc na łóżku; Kuba kukał na kolorowe obrazki, wyciągał rączki.
A dziś udało mi się kupić krzesełko do karmienia. Wiem, że jeszcze jest czas na Bubę, ale został mi polecony akurat ten model. Nie ma go juć chyba w sprzedaży; jest wykonany bardzo solidnie, bez jakiś mega bajerów. Znalazłam aukcję, wygrałam, będziemy czekać na dostawę...

I tak po tej wyliczance przedmiotów, które wydają się być wręcz niezbędne do życia, zastanawiam się: "...czy na pewno...?" Koc, a nad nim mop oparty na krzesełkach był całkiem niezłą "matą edukacyjną" - wymagało to tylko poświęcenia więcej naszej uwagi dziecku (teraz zajmują go plastikowe zwierzątka). Karuzela - może zamiast niej, powinien oglądać moją twarz nachylająca się nad nim; śpiewającą; uśmiechającą się, robiącą miny... Książeczki... ok książeczki zawsze są fajne do pooglądania. Ale póki co, nasze ręce; i splatane z Kuby paluszkami, "gagała, gagała", "idzie rak" i inne - też się fajnie ogląda i dotyka. Krzesełko... jeszcze nie mam zdania.

   I ma te ileś gryzaków, bo może któryś "zdziała cuda" i ulży dziecku, a koniec końców i tak własne i czasami moje paluszki są najlepsze do smyrania po dziąsełkach.... Na chyba 6 grzechotek, ta najzwyklejsza, najtańsza, najprostsza jest Najlepsza! I kolorowe pluszaczki, milusie małpki, ptaszki i tak chowają się przy prostej włóczkowej żabce (Kolorino) i czerwonym krabie (też Kolorino)...

Od kilku dni jestem bardzo zmęczona... często kręci mi się w głowie (nawet jak leżę)... mam jakby mniej sił... i mleko jakoś tak super nie napełnia cycusiów do rozmiarów DD...
Myślę tak sobie... Może ta chęć - by może nie wszystko, ale sporo, było bliskie "naj..." jakoś tak mnie trochę zmęczyła? Może lepiej pobawię się, pokudlam (od cuddle - tulić - moje spolszczenie ;)) z Kubą cały dzień w naszym łóżku... pomruczymy sobie... olejemy pstrokate zabawki i pokażę mu delikatne chusteczki jak fajnie można drzeć, gnieść; zwykłą drewnianą łyżkę... Coś prostego, zwykłego...

   Zaczynają się pytania i licytacje: a kiedy będziesz gotować mu zupki? jak długo zamierzasz karmić? a ile waży? -ooo; dużo!, a podnosi się już? a może siedzi już? nie - i biegać, też nie biega... bo Mój... bo Moja... Ja wiem, że każda Mama się cieszy, że jej dziecko jest dla niej najcudowniejsze. Tylko dlaczego zawsze te pytania/informacje wiążą się z dawką "rad"? Bo dziecko "musi" zacząć od papek -"bo ja już daję marchewkę", słoiczek, jabłuszka tarte, zupki przecierane... NIE - My zaczynamy od BLW. Bo dziecko "musi" popatrzeć na świat, być ponoszone w pionie, posadzone z podparciem.. NIE - ma słaby kręgosłup jeszcze, i przyjdzie jego moment na siedzenie...
Dziś są ważne dla mnie te słowa:

"Kiedy dziecko powinno już chodzić i mówić?
Wtedy kiedy chodzi i mówi.
Kiedy powinny wyrznąć się ząbki?
Akurat wtedy kiedy się wyrzynają.
I niemowlę tylko godzin spać powinno,
ile mu potrzeba, by było wyspane."
                                  Janusz Korczak. 


   Jutro będzie NASZ dzień (takie moje postanowienie) :) Będziemy się tulić... Przewracać na brzuszek (co usilnie Potomek próbuje opanować, a że główka jeszcze ciężka, to irytuje się bardzo biedak), oglądać paluszki, spać razem, ponoszę Kubka trochę więcej niż zwykle... O pracy myśleć nie będę - ok, dopiero o 23 (wtedy zejdę do pracowni). Bo ani się obejrzę, a on już mi ucieknie....

                                         ...bo taki malutki tylko mój już za chwilkę nie będzie....

2 komentarze:

  1. To tak szybko mija! Czerp te chwile!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czerpię, czerpię.. Fotografuję... Wiesz- Mam taki żal po ciąży, że zginęła już prawie "linea nigra"... chyba myślałam, że zostanie. Tak "na pamiątkę" ;) nawet chciałam.

    OdpowiedzUsuń