sobota, 13 października 2012

(post na wczoraj)... 4 miesiące...

   Wczoraj Kuba skończył 4 miesiące!! Pędzą te tygodnie niesamowicie... Z nowin:
- umie przekładać grzechotkę z lewej do prawej i z prawej do lewej dłoni!
- obraca się w łóżeczku o 180stopni
- pewnie waży już z 7kg i mierzy ponad 70cm (update po 17.10 - po szczepieniu :))
- ząbków brak
- a dziś (13.10).... przewrócił się sam na brzuszek!!!!!! :) Miał minkę: "Phi... to tylko przewrót na brzuszek" ;) My jako rodzice byliśmy zdecydowanie bardziej rozentuzjazmowani :)

Czasami, gdy go trzymam w objęciach i na niego patrzę, szeptam mu coś... uświadamiam sobie tak bardzo wyraźnie, że trzymam w rękach malutkiego człowieczka! Że jestem za niego odpowiedzialna, że on mi ufa całym sobą, że jest jak pusta książka, która będzie się stopniowo zapełniać... Jest to dla mnie tak niesamowite uczucie... Głaskać tą malutką główkę.. Patrzeć na malutkie usteczka, gdy już skończy pić mleko, puszczają brodawkę z takim słodkim mlaśnięciem... dotykać gładkich wnętrz dłoni, bez zgrubień, odcisków....
Uwielbiam moment, gdy się budzi z drzemki.. Pędzę wtedy do pokoju, by gdy otworzy oczka już  mnie zobaczył, by wiedział, że jestem, że ktoś czeka na niego, że nie musi płaczem wołać.
Otwiera powoli oczka...przygląda się przez chwilę...uśmiech mu się błąka po twarzy. Po chwili rozpromienia się na moje zagadywanie i zaczyna się przeciągać. Na koniec rozrzuca zadowolony rączki i nóżki.
Szalenie kocham naszego Synka :))))

                                                                         rodzinnie :)

niedziela, 7 października 2012

EDIT do ...myśli nocną porą...

.... < 24.00-24.30 przerwa techniczna na cycusia :) >

Poprzedni post nie miał przypadkiem zabrzmieć: "dobra doczesne to zbędne gadżety; wracajmy do zabawy patykiem!" :) heheheh
Były/są to raczej luźne myśli powodowane ostatnimi dniami ...moimi zmartwieniami (czego wynikiem są migreny i wysypka - tak, tak  - dostaję wysypki od stresu!), na nieprzespane noce (Potomek czasami środek nocy chce potraktować zabawowo;)), na natłok wrażeń... Za kilka dni mi przejdzie ;)

Nie umiałabym, z obecnym "mózgiem", wiedzą, żyć te np 100lat temu! Wszystko, co ułatwia nam życie dobrze doceniać.
Choćby krem do twarzy! Mój ulubiony L'oreal Happy Derm wycofali parę lat temu ze sprzedaży! Mam OSTATNIĄ sztukę w szafce... Od dłuższego czasu poszukiwałam czegoś, co będzie dla mnie tak fajnym wynalazkiem. Wypróbowałam różne Nivea, Amway, z wszelkich uzdrowisk, dla dzieci, ostatnio popularny Herbal Garden... i żaden mi nie pasował.
Kupiłam nowość L'oreal - Nutri-Gold... i... jest super! Dziś: po 16stu godzinach moja skóra jest nadal nawilżona, gładka i nawet nie za bardzo zmęczona! Mam nadzieję, że uwielbienie będzie trwało i nagle go nie wycofają ze sprzedaży ;)))

Doceniam matę, bo dzięki niej Kuba jest czymś zajęty, a ja i wysuszę włosy, i śniadanie zjeść mogę... i karuzelka go uśpi... a krzesełko napewno będzie super przy wspólnych posiłkach.
Chyba bym po prostu chciała, by doba miała 48h.. mieć czas i dla Kuby, i na pracę, i na sen, i dla bliskich, i dla siebie i dla męża...
Może najlepiej znajdę na Allegro złotą rybkę... ;) hihii

Póki co - idę się tulić do moich mężczyzn... Ten większy co prawda śmierdzi czosnkiem (profilaktycznie się faszeruje, bo coś go bierze...), ale i tak się przytulę ;)


... myśli nocną porą...

   Mąż śpi.... Kuba śpi.... Dziś wreszcie spokojna noc. - Ostatnie kilka było burzowych, deszczowych, z wściekle wiejącym wiatrem (którego się boję). W biegu zasłaniałam okna roletami... trochę to wyciszało jęki i zawodzenia wichury.

   Właśnie spoglądam na matę edukacyjną Kuby. Jest rozłożona między kuchnią a gościnnym, gdzie jeszcze w zeszłym tygodniu zasnęłam z nim na kocach. Mata podoba się dzieciu. Widzę, że interesują go wiszące zabawki - grzechotki; że jest to dla niego urozmaicenie dnia.
Kupiona karuzelka z misiami jednak póki co nie spełnia moich oczekiwań. Chodzi troszkę za głośno - sądzę, że w nocy zamiast Kubę uśpić - rozbudziła by go. Więc po wstępnym montażu wróciła do kartonu - muszę nad nią pomyśleć :)
Zakupione książeczki "Obrazki dla malucha" okazały się udanym zakupem. Oglądaliśmy sobie leżąc na łóżku; Kuba kukał na kolorowe obrazki, wyciągał rączki.
A dziś udało mi się kupić krzesełko do karmienia. Wiem, że jeszcze jest czas na Bubę, ale został mi polecony akurat ten model. Nie ma go juć chyba w sprzedaży; jest wykonany bardzo solidnie, bez jakiś mega bajerów. Znalazłam aukcję, wygrałam, będziemy czekać na dostawę...

I tak po tej wyliczance przedmiotów, które wydają się być wręcz niezbędne do życia, zastanawiam się: "...czy na pewno...?" Koc, a nad nim mop oparty na krzesełkach był całkiem niezłą "matą edukacyjną" - wymagało to tylko poświęcenia więcej naszej uwagi dziecku (teraz zajmują go plastikowe zwierzątka). Karuzela - może zamiast niej, powinien oglądać moją twarz nachylająca się nad nim; śpiewającą; uśmiechającą się, robiącą miny... Książeczki... ok książeczki zawsze są fajne do pooglądania. Ale póki co, nasze ręce; i splatane z Kuby paluszkami, "gagała, gagała", "idzie rak" i inne - też się fajnie ogląda i dotyka. Krzesełko... jeszcze nie mam zdania.

   I ma te ileś gryzaków, bo może któryś "zdziała cuda" i ulży dziecku, a koniec końców i tak własne i czasami moje paluszki są najlepsze do smyrania po dziąsełkach.... Na chyba 6 grzechotek, ta najzwyklejsza, najtańsza, najprostsza jest Najlepsza! I kolorowe pluszaczki, milusie małpki, ptaszki i tak chowają się przy prostej włóczkowej żabce (Kolorino) i czerwonym krabie (też Kolorino)...

Od kilku dni jestem bardzo zmęczona... często kręci mi się w głowie (nawet jak leżę)... mam jakby mniej sił... i mleko jakoś tak super nie napełnia cycusiów do rozmiarów DD...
Myślę tak sobie... Może ta chęć - by może nie wszystko, ale sporo, było bliskie "naj..." jakoś tak mnie trochę zmęczyła? Może lepiej pobawię się, pokudlam (od cuddle - tulić - moje spolszczenie ;)) z Kubą cały dzień w naszym łóżku... pomruczymy sobie... olejemy pstrokate zabawki i pokażę mu delikatne chusteczki jak fajnie można drzeć, gnieść; zwykłą drewnianą łyżkę... Coś prostego, zwykłego...

   Zaczynają się pytania i licytacje: a kiedy będziesz gotować mu zupki? jak długo zamierzasz karmić? a ile waży? -ooo; dużo!, a podnosi się już? a może siedzi już? nie - i biegać, też nie biega... bo Mój... bo Moja... Ja wiem, że każda Mama się cieszy, że jej dziecko jest dla niej najcudowniejsze. Tylko dlaczego zawsze te pytania/informacje wiążą się z dawką "rad"? Bo dziecko "musi" zacząć od papek -"bo ja już daję marchewkę", słoiczek, jabłuszka tarte, zupki przecierane... NIE - My zaczynamy od BLW. Bo dziecko "musi" popatrzeć na świat, być ponoszone w pionie, posadzone z podparciem.. NIE - ma słaby kręgosłup jeszcze, i przyjdzie jego moment na siedzenie...
Dziś są ważne dla mnie te słowa:

"Kiedy dziecko powinno już chodzić i mówić?
Wtedy kiedy chodzi i mówi.
Kiedy powinny wyrznąć się ząbki?
Akurat wtedy kiedy się wyrzynają.
I niemowlę tylko godzin spać powinno,
ile mu potrzeba, by było wyspane."
                                  Janusz Korczak. 


   Jutro będzie NASZ dzień (takie moje postanowienie) :) Będziemy się tulić... Przewracać na brzuszek (co usilnie Potomek próbuje opanować, a że główka jeszcze ciężka, to irytuje się bardzo biedak), oglądać paluszki, spać razem, ponoszę Kubka trochę więcej niż zwykle... O pracy myśleć nie będę - ok, dopiero o 23 (wtedy zejdę do pracowni). Bo ani się obejrzę, a on już mi ucieknie....

                                         ...bo taki malutki tylko mój już za chwilkę nie będzie....

wtorek, 2 października 2012

... nie jedno imię ;)

    Gdzieś mi kiedyś mignął post na jakimś blogu, jak to rodzice nazywają dziecię swoje... I tak sobie pomyślałam, że my też to przerabiamy!
Oto nasz Kuba w kolejności od maleństwa do teraz:
Behemot (bo darł się czasami)
Kleszcz (jak się opił mleczka, to kulka był ;)
Potomek
wszelkie Żuczek, Robaczek
Kubek
ostatnio Bubu, Bobo

I jeszcze zdjęcie, który krąży po Sieci i roztopiło mi serducho ;))


Pędzę do łóżka ;) Bubu śpi, pewnie obudzi się znowu około północy, więc mamy z Mężem czas na wieczorne pogaduchy :)

poniedziałek, 1 października 2012

... o spaniu :)

   Zauważyłam ostatnio, że Kuba, gdy jest zmęczony, po prostu zamyka oczy i usypia! Ok - pomaga w tym bardzo kocyk i keluś (smoczek :)) Albo trzeba go wymęczyć, by usnął, gdy jest jego pora. Wtedy śpiewamy, oglądamy zabawki, nosimy "na samolot", leżymy na brzuchach, gugamy itp itd.
W zeszłym tygodniu zdarzyło się nam leżeć w gościnnym na podłodze na kocach... Gugaliśmy sobie, bawiliśmy rączkami, stópkami, było odkrywanie twarzy mojej i Grzesia. W którymś momencie skapłam się, że Mały leży spokojnie i sobie kuka na lewo, na prawo... Położyłam się koło niego, pozwolił się przytulić... I tak nie wiadomo kiedy razem usnęliśmy!! Uwiecznił to Mąż:


Obudziłam się dobrą godzinę później przykryta Kubka kołderką i troszkę połamana ;) Ale była to jedna z najsłodszych drzemek ever :)))))


Kilka razy zdarzyło mu się usnąć ot tak przy nas - gdy rozmawialiśmy, nawet sprzątając w kuchni/ trzaskając garkami. Dziś także - na macie :) nagle patrzę, a on śpi. To go przykryłam kocykiem i obejrzeliśmy pierwszy odcinek nowego sezonu "How I Meet Your Mother" :))


   Tak ostatnio natrafiłam na kilka różnych artykułów w Internecie na temat usypiania dzieci. I jestem przerażona tym, że ciągle popularny jest sposób "(...)"crying down", która polega na tym, że po wieczornym nakarmieniu dziecka zostawia się go i gdy zaczyna płakać, nie wolno go utulić i uspokoić. Ma się wypłakać i w ten sposób "nauczyć" wcześniej zasypiać(...)". Coś POTWORNEGO!!!
NIE dopuszczam do sytuacji, by Kubek płakał! Chyba, że kompletnie nie wiem o co chodzi i zanim zrozumiem jego "mowę" potoczy się kilka łez. Przecież serce się kraja, gdy maleństwo płacze! A nie płacze bo ma takie widzimisię, tylko czegoś potrzebuje, coś jest nie tak... Tekst w stylu "dziecko musi popłakać" kwituję "a dlaczego??", albo po prostu NIE!, nie musi!
                              <24.15-24.35 - przerwa techniczna na cycusie ;) >
Według najnowszych doniesień, naukowcy odkryli, że w sytuacji, gdy dziecko jest pozostawione samo sobie płaczące, może dojść do uszkodzeń jego mózgu. Podczas stresu uwalnia się hormon stresu-kortyzol, który powoduje niszczenie neuronów. W malutkim mózgu, nie do końca wykształconym, ciagle rosnącym może dojść do nieodwracalnych szkód.
Więcej informacji tu:
Daily Mail
Guardian
Psychology Today
The Independent
Bogna Białecka

    Nasze wieczorne usypianie wygląda tak, że po kąpieli przytulam Kubę do cycusia na karmienie. Jak jest wymęczony i głodny - dossie się, opędzluje mi oba cycusie i uśnie mi w ramionach z błogim wyrazem na buźce :))))
Jeżeli jest głodny, ale po karmieniu się rozbudzi - tulę go jeszcze chwilkę, odkładam do łóżeczka, załączam karuzelkę, otulam kocykiem, keluś i wychodzę coś tam zrobić. On sobie leży, guga do zwierzątek, czasami fika. Wracam do niego co jakiś czas kuknąć jak postępy w zasypianiu, pogadam do niego, pouśmiecham, pogłaszczę i wychodzę. Jak mnie "woła", od razu biegnę i pytam co i jak ;))) i zawsze, gdy wychodzę z pokoju (nawet w dzień) mówię mu, że muszę wyjść zrobić to i to, że za chwilkę, momencik wrócę pokazując palcem "momencik, chwilkę" (wiecie - wskazujący w górę, "za jedną minutkę będę"). Jak się ociągam z powrotem - woła :)))
Najczęściej w ciągu pół godziny sam usypia. Bez płaczu, lamentu... Chociaż ostatnio zdecydowaliśmy, że gdy nie będzie śpiący będziemy czytać mu książeczki, bajki-usypiajki itp :)
Bywa i tak, że jest tak wymęczony, wybawiony, że po kąpieli nawet nie ma ochoty na cycusia (pręży mi się, odwraca główkę, marudzi), tylko od razu odkładam go do łóżeczka, keluś, kocyk i śpi w 5 sekund!
Potem budzi się około północy, lub po, głodny :) Na co ja się cieszę bardzo, bo do tego czasu wyglądam jak Pamela Anderson :)))

A jak u Was wygląda usypianie? Jaką macie opinię na temat płaczu?