niedziela, 29 kwietnia 2012

... rocznicowo! ( 22 kwietnia )

( to w sumie post z zeszłego tygodnia...)

5 lat temu... 22 kwietnia 2007r. chwilę po 12 wylądowałam na lotnisku we Wrocławiu... miał na mnie Ktoś czekać... okazało się, że przez Wrocław biegnie maraton i się spóźni.. I czekałam... i czekałam.
I wtedy Go zobaczyłam... Świat się na chwilę zatrzymał, a potem był już tylko Długi Pierwszy Pocałunek :)

Od tego dnia jesteśmy razem. Z górki i pod górkę. Mnóstwo wspólnych lotów, wycieczek, przeczytanych map... Przeprowadzka przez pół Europy, małe rozstania, jeszcze większe powroty, romantyczne oświadczyny, styczniowy ślub, zwariowany remont, a za chwilę nowy rozdział: Rodzice!


I tak właśnie wczoraj kolejny raz uświadomiłam sobie jakiego kochanego mam Męża :)
Przedwczoraj dostałam informację, że czeka mnie nalot Sanepidu... Laboratorium wymagało ogarnięcia - i pomógł mi Grześ w tym. Umył okna, starł kurze, pogonił pajączki, wyczyścił mi ciężkie maszyny, poodkurzał, umył podłogi... Sama robiłabym to 4dni w obecnym stanie (dzidziuś ciąży coraz bardziej..). A tak zajęło nam to 4godz! Jeszcze umyję podłogi w holu i czekam na "odwiedziny".

Tak sobie myślę i obserwuję i doszłam do wniosku, że ciąża to świetny moment ujrzenia swojego ukochanego jaki naprawdę jest. Jak się opiekuje... Zmusza do odpoczywania, czyta bajki brzuszkowi, zmywa, gotuje, wiesza pranie.. Oczywiście nie zgadzam się na wszystko, bo przecież ciąża to nie kalectwo, ale doceniam każdy taki gest :)

A z news'ów brzuszkowych: kończymy malować komodę Kubusia, odebrałam komplet do łóżeczka (pokażę już w łóżeczku)...

2 komentarze:

  1. zjadło mi komentarz:/ kochaniutki jest twoj mężuś:) fajna z was para, pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  2. :)))) eeh co bysmy bez tych naszych chłopów zrobiły:)

    OdpowiedzUsuń